Dlatego 14 lutego na obiadokolacji zamiast różowych ciasteczek pojawiła się fasolka po bretońsku.
Taki mój mały bunt wobec wszelkich serduszek z napisem I love you, które uśmiechały się do mnie dziś w każdym sklepie.
Być może jestem staroświecka, ale wole andrzejki od Halloween i nie obchodzę walentynek. Nie mam potrzeby na siłę pokazywania a raczej kupowania romantycznych chwil.
Wracając do fasolki obydwoje lubimy ją :)
Składniki:
- kg fasoli jaś
- ok 20 dag wędzonego boczku
- 40 dag kiełbasy ( u mnie podwawelska)
- 2 cebule
- dwa duże koncentraty pomidorowe
- 2 listki laurowe
- odrobina ziela angielskiego
- majeranek
- papryka słodka
- pieprz i sól do smaku
- Poprzedniego dnia fasolkę zalewamy zimną wodą i zostawiany tak ją na całą noc. Następnego dnia wylewamy ta wodę i wlewamy nową. Do fasoli dorzucamy ziele angielskie i liście laurowe i gotujemy fasolę do miękkości. Woda w której gotujemy fasolę musi ją przykrywać.
- W tym czasie boczek kroimy w kostkę, kiełbaskę w plasterki i posiekać cebulę.
- Boczek, kiełbasę i cebulę smażymy na patelni i dodajemy do fasolki.
- Gdy fasolka jest już miękka dodajemy koncentrat pomidorowy oraz pozostałe przyprawy (majeranek oraz słodka papryka).
Smacznego!
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz