piątek, 17 sierpnia 2012

Pstrąg z piekarnika

Po rybnym obżarstwie w Chorwacji nabrałam ochotę na ryby, które bardzo lubię, ale też rzadko przyrządzam. A szkoda! Dodatkowo bardzo ucieszyła mnie akcja  ryby na talerz, do której postanowiłam dodać przepis.
Potrawa jest super prosta i bardzo smaczna- dlatego powinna zachęcić wszystkich do tego by stać się ryborzercą.

Podstawę do mojego przepisu był przepis znaleziony na innym blogu dokładnie tutaj, jednak zrobiłam go po swojemu i wszyło naprawdę świetnie.
Zatem ryba- po raz pierwszy! ( posiłek jak najbardziej spodobał się drugiej polówce)

Składniki:
  • 2 pstrągi z główkami  ( po jednym na osobę)
  • masło 
  • cytryna
  • 2-4 ząbków czosnku ( zależy od wielkości czosnku oraz od tego w jakich ilościach go lubimy)
  •  koperek
  • sól, pieprz


Sposób przygotowania: 

  1.  Pstrąga myjemy, osuszamy następnie rybę nacieramy solą i pieprzem na zewnątrz i wewnątrz i odkładamy na ok godzinę do lodówki.
  2. Koperek myjemy i osuszamy.  
  3. Przygotowujemy masło czosnkowe- z połowy kostki masła. Do miękkiego masła dodajemy 2 ząbki czosnku, trochę koperki i przyprawiamy solą całość mieszamy.
  4. Po wyciągnięciu rybek z lodówki nadziewamy je. Do brzuszków wkładamy :koperek, ok łyżki masła czosnkowego, pół ząbka czosnku i skrapiamy to wszystko sokiem z cytryny.
  5. Rybę wkładamy do foli aluminiowej ( folię można posmarować oliwa od strony wewnętrznej) Folię powinno się zwinąć w kształt łódki, tak by góra pozostała odsłonięta. Mniej więcej tak jak to wygląda na zdjęciu poniżej. Wierz ryby skrapiamy sokiem z cytryny oraz kładziemy na niego odrobinę masła czosnkowego 
  6. Ryby pieczemy w piekarniku w temperaturze 200 C przez 25 minut.

 Ryby podałam z pomidorkami oraz grzankami z masłem czosnkowym i serem.

Podsumowując pyszna rybna klasyka. Dla tak zabieganej osoby jak ja danie  idealne. Na długie kucharzenie mam czas tylko w niektóre weekendy. 

czwartek, 16 sierpnia 2012

Bałkany - part two

Wspomnień z wakacji ciąg dalszy- tym razem  Chorwacja i Bośnia nie w rybnej odsłonie.

Zacznijmy przygodę od dań miesnych: W kuchni bałkańskiej czy to w Chorwacji, Bośni, Czarnogórze, czy Albanii możemy spotkać się z z następującymi daniami mięsnymi:
  1. Cevapi- czyli paluszki bałkańskie. Jest to grillowane mięso mielone, do którego dodaje się posiekaną cebulę. odrobinę mąki, czosnku i różnego rodzaju zioła. Przed smażeniem mięso formuje się w ruloniki.
  2. Pljeskavica- czyli taki bałkański hamburger. Jest to także grillowane mięso mielone, ważnym dodatkiem do tego dania jest cebula oraz ostra papryczka. Cechą charakterystyczną kotletów jest ich płaskość.
Oba dania często podaje się z sałatka i pitą.  Będąc w Bośni zamówiliśmy dla dwojga talerz ichniejszych mies . Wśród nich były powyżej wymienione przeze mnie dania, a także pierś z kurczaka, kotlet wieprzowy oraz dziwne wąski kiełbaski- niestety nie wiem jak to się nazywa. Całość była podana z grillowanymi bakłażanami, pomidorami i oczywiście chlebkiem pita i ajwarem.


Kolejnym daniem które należy spróbować będąc na Bałkanach jest burek ( mi osobiście najbardziej smakowały te bośniackie, ale chorwackie też są bardzo dobre) Jest to rodzaj cista francuskiego podawanego na ostro na dwa sposoby albo z serem albo mięsem mielonym.. Może służyć jako przekąska i jako danie główne, Można go dostać w każdej piekarni zazwyczaj podawany jest na ciepło i taki też najlepiej smakuje.

Burek z serem, który pałaszowałam w trakcie jednej z wycieczek.
Będąc w Bośni konieczne także trzeba wypić kawę po Bośniacku....nie jestem smakoszem kawy ale sam sposób podania jest ciekawy, a i  sama kawa pobudza do życia- nawet przy 40 stopniowym upale.
Chciałabym jeszcze napisać parę zdań o moim ulubionym napoju. Nie lubie napojów gazowanych, nie pijam coli ani fanty częściej niż parę razy w roku, bo zwyczajnie mi nie smakują. Są za słodkie. Będąc jednak na Krymie 4 lata temu w sklepie spożywczym z ciekawości kupiłam Schweppesa o smaku  bitter lemon i naprawdę się  w nim zakochałam. Przywiozłam go jako pamiątkę z wakacji do domu.  Odwiedzając pierwszy raz Bałkany okazało się, że tam także jest mój ulubiony napój- moja ambrozja i też przyjechał do mnie do domu. W tym roku było tak samo.
Dlaczego go tak lubię?.......pewnie dlatego, że jest na bazie tonic'u, który jest wzbogacony intensywnym smakiem cytryny.  Jest bardzo orzeźwiający! Pewnie ma równie dużo cukru co cola- ale w tym napoju go nie czuć. Poza tym świetnie nadaje się do drinków.
Niestety od 4 lat poszukuje go w sklepach i nigdzie nie mogę go dostać. Nie wiadomo z jakiego powodu. W niektórych pubach i klubach można go kupić w butelce 0,2.  Dla mnie jest to przykra wiadomość ponieważ to jedyny napój, który naprawdę pokochałam.



Ponadto w Chorwacji oprócz różnego rodzaju win- polecam piwo Ożujsko, z dodatkiem cytrynowej lemoniady. Smakiem przypomina Warkę Radler i daje bardzo duże orzeźwienie.
W restauracjach na Bałkanach popularne są także lemoniady, które również gorąco polecam. Jest to woda, dużo soku z cytryny i odrobina soku. Zazwyczaj sami mamy możliwość dosłodzenia napoju.

I na koniec oczywiście owoce i warzywa-arbuzy, melony, figi i wiele wiele innych. wszystkie pyszne!

sobota, 11 sierpnia 2012

Bałkany part one

Długo mnie nie było........pojechałam na zasłużone wakacje. W tym roku po 3 latach powróciłam na Bałkany tym razem miejscem docelowego noclegu była Chorwacja, ale nie spowodowało to tego, że zapomniałam odwiedzić podobnie Bośnię- Mostar to przynajmniej dla mnie jest kwintesencja Bałkanów, bo jest tam wszytko. Drugi raz byłam w tym mieście i drugi raz mnie urzekło. Nie wiem  czy to kwestia błękitnej rzeki (Neretwy ), kamiennego mostu, czy zniszczonych, spalonych budynków ze śladami po kulach po minionej wojnie. Wszystko to nadaje temu miastu niesamowitego uroku, a stare miasto, które zostało odbudowane po ostatniej wojnie wygląda tak jak za czasów tureckich.

Chorwacji oraz Czarnogóry nie muszę chyba nikomu przedstawiać- według mnie oba kraje mają najpiękniejsze wybrzeże jakie znam. Góry, przeźroczysta woda, umożliwiająca podziwianie ryb, krabów i innych stworzeń wodnych gdy się w niej zanurkuje- czego chcieć więcej. Ktoś by pewnie powiedział piaszczystej plaży- ja jej nie potrzebuje, ba nawet wolę kamieniste wybrzeże.

Przejdźmy wreszcie  do kuchni bałkańskiej. W wypadku tegorocznego wyjazdu głównie będzie to kuchnia nadmorska, czyli Chorwacka.
Na wybrzeżu chorwackim królują ryby i owoce morza : W nadmorskich konobach królują zatem krewetki, kalmary, małże. Na wybrzeżu można się też udać na rejs morski, w cenie zawarty jest poczęstunek grillowaną rybą- zazwyczaj makrela oraz winem.
W Polsce nie ma zwyczaju jeść owoców morza, wolę jeść dania z naszej kuchni, ponadto nie mam przekonania do mrożonych krewetek które zazwyczaj są u nas sprzedawane bez główek...a jak wiadomo ryba psuje się do głowy. W krajach śródziemnomorskich się nimi objadam.

Czarne Risotto
Małże w risotto

Krewetki królewskie w sosie pomidorowym
Powyższe krewetki w pomidorach były najlepsze jakie jadłam w życiu, natomiast czarne risotto miałam okazje spróbować po raz pierwszy. Potrawa swój czarny kolor zawdzięcza atramentowi z kałamarnicy, oprócz tego w jej skład wchodzą pokrojone w kosteczkę kalmary. Obie potrawy są godne mistrzów, tak jak pisałam powyżej zapewne nie będę próbowała ich przyrządzić u siebie w domu.

Klimat chorwackich restauracji rybnych podkreślają świeże ryby, które można oglądać w zamrażalnikach przed nimi, ponadto serce się mi raduje gdy kelnerzy w momencie gdy klient zamawia rybę przynosi je by można było wybrać sobie konkretną rybę do zjedzenia.

  Niestety jakie rybki mieliśmy przyjemność próbować w Dubrovniku nie mam pojęcia, były małe wielkości szprotek, niestety nie jestem wstanie powiedzieć czy to były szprotki, czy coś innego

Tak jak wspominałam wybraliśmy się na rejs na pobliskie chorwackie wyspy, w trakcie rejsów kapitan przewiduje poczęstunek w formie grillowaną makreli oraz wina, którego można kosztować do woli. Jak na możliwości kambuzu tego stateczku wykonanie ryby było zaskakująco dobre. Posiłek smakowo nie porywał, była to klasyczna rybka z grilla. Jeśli macie wątpliwości czy warto brać udział w takim rejsie powiem krótko warto :) Tak jak pokazuje zdjęcie poniżej posiłek wizualnie może nie zachwyca, jest zwykły i prosty- aczkolwiek na smakowo nie można narzekać.

Podsumowując pierwszą część swojego krótkiego wakacyjnego podsumowania, Chorwatom zazdroszczę  ciepłego morza i ryb oraz owoców morza w nich pływających,  pięknego wybrzeża i przede wszystkim tego, że przez cały wyjazd nie widziałam napisu Kebab, hot-dog, McDonald, czy KFC.

Na koniec zdjęcie chorwackich rybek w Jeziorach Plitwickich.


Niebawem drugi opis tym razem nie rybny :)